To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
FORUM ASW
AEROKLUB STALOWOWOLSKI

WYJAZDY - BEZMIECHOWA - I Wyjazd ASW (02-10.11.2013)

heniek - 2013-11-02, 23:30
Temat postu: bezmiechowa
:mrgreen: witam
liczymy na codzienne relacje z waszej wyparawy

yacek - 2013-11-03, 11:23

Mówisz - masz:



Tak wyglądała druga część naszej porannej odprawy na Bezmiechowej. Na początku wiadomo - papierki. Potem przeszliśmy do części praktycznej: obejrzeliśmy całe lotnisko i obgadaliśmy wszystkie możliwe przypadki podejść i sytuacji awaryjnych, które mogą nas spotkać w trakcie pobytu.

W tej chwili grawitacyjnie wystartował Puchacz. Pewnie poleciał ktoś od nas - nie wiem, bo dziś niestety walczę z niedoleczonym przeziębieniem w pokoju. Jutro relacja będzie uboższa, bo w planach mam loty ;)

Wrzucę tu jeszcze coś parę razy w ciągu dnia, do usłyszenia!

yacek - 2013-11-03, 12:14



Latanie idzie pełną parą. Na zmianę z górki zjeżdżają Puchacz, Pirat i PW-6. Z tego co mi wiadomo przelecieli się już Tomek, Bartosz i Łukasz. Po ciężkości kroku bliżej szczytu widać, że przejście się przy skrzydełku, to nie takie hop siup, jak u nas ;)

Zapowiadanego na dziś deszczu póki co jeszcze nie widać.

PS. Tak, dokładnie taki widok mamy z okna pokoju.

yacek - 2013-11-04, 07:32



Źle nie jest... :))

Anonymous - 2013-11-04, 15:43
Temat postu: bezmiechowa
bardzo skromne relacje :-P
yacek - 2013-11-04, 20:01

Proszę nie narzekać, dziś cały dzień śmigaliśmy po górce w tę i nazad, dopiero zaczynamy odzyskiwać siły :)

Zaczęło się jak zwykle:


Odprawa, wyhangarowanie i jazda!
Pogoda dziś całkiem dopisała, większość osób nawet załapała się na żagiel. Początkowo było dużo naniesionej cumulusowej termiki, później niebo pokryło się od góry i został czysty żagiel. Łyku załapał się nawet na falę z instruktorem, ale niedługo po tym zeszli do lądowania, bo nie to było zadaniem lotu.
Na radio słychać było kolegów z Żaru, którzy zgłaszali wysokości rzędu 5700m. Ładnie się pofalowało :)

*EDYCJA*
Dodaję jedno zdjęcie z żagla:

:))
Doskonale widać tutaj ośrodek, w którym mieszkamy (lewo), lotnisko (po prawej widoczny ogranicznik i strzała), oraz drogę rozbiegu do startu grawitacyjnego (pod ośrodkiem). JEST PIĘKNIE!
*EDYCJA*


W drugiej połowie dnia Łyku i Marian przesiedli się na pirata uzyskując tym samym jako pierwsi wpis do książeczki uprawniający ich do wykonywania startów grawitacyjnych. Gratulujemy!
Dzień zakończył się terenową interwencją w dole stoku. Po lądowaniu z lekkim trawersem poszła dętka w puchaczu i trzeba było to naprawić. Wyglądało to tak:




Godzinka roboty mechanika z Bezmiechowej, siła sześciu chłopa, żeby podnieść puchacza i załatwione. Potem już tylko hangarowanie i obiad. Mycie szybowców zostawiliśmy sobie na sam koniec, umieraliśmy już z głodu po całym dniu :)

yacek - 2013-11-05, 07:58



Słów póki co żadnych dodawać nie trzeba. Zobaczymy co z tego będzie...

yacek - 2013-11-05, 11:31

Odprawa z 9.00 była przełożona na 11.00.

Plan na dziś: jedziemy na wycieczkę nad Solinę.

yacek - 2013-11-05, 21:14

Nic wyjątkowego się dziś nie wydarzyło, po odprawie rozejrzeliśmy się po okolicy:



Zapakowaliśmy się do samochodów:



I zwiedziliśmy zaporę na zbiorniku retencyjnym w Solinie:




Zastanawialiśmy się chwilę, czy tamte śmigłowce mają szanse stamtąd odlecieć (druty):


Na koniec Marian powiedział nam parę słów o tym, jak ten sprzęt działa:



Po czym przejechaliśmy się po okolicznych miejscowościach w poszukiwaniu jedzenia. W końcu zjedliśmy w jakiejś restauracji w Lesku. Placki po bieszczadzku były git :)
Mamy nadzieje, że jutro będzie lepiej (cały czas jeszcze pada - jeśli zbocze będzie zbyt mokre, będziemy musieli się wstrzymać z lotami do momentu, kiedy będzie wystarczająco sucho...)

Lyku - 2013-11-05, 21:18

Hej,

dla mnie ten turnus już się zakończył, mogę zatem skrobnąć kilka słów podsumowania.

Bezmiechowa to niewątpliwie wyjątkowe miejsce - malownicze, ciche i spokojne. To były moje drugie odwiedziny na tym lotnisku, pierwszy raz gościłem tam w '97. Mając w pamięci widok sprzed lat muszę przyznać, że lotnisko przeszło imponujące przeobrażenie.

Ponieważ w maju miałem okazję polatać na żaglu na Żarze (podobnie jak wcześniej Jacek i Tomek), mam możliwość porównania specyfiki wykonywania lotów na tych dwóch lotniskach i muszę przyznać, że jest ona diametralnie inna. Oczywistym jest, że na górskich lotniskach to właśnie ukształtowanie terenu, kierunek i siła wiatru w zdecydowanym stopniu wpływają na warunki wykonywania i organizacji lotów. Na Żarze jest ten "komfort", że praktycznie niezależnie od kierunku wiatru - zawsze jest jakieś zbocze koło lotniska, które "pracuje". Nachylenie i wybitność pasm górskich na Żarze również sprawia, że wiatr wcale nie musi być silny aby utworzył się żagielek umożliwiający utrzymanie się w powietrzu. Na żagiel dostajemy się za holówką zupełnie bezstresowo (no przy przechodzeniu przez rotorki na zawietrznej trzeba się dobrze napracować aby się nie urwać). Instrukcja wykonywania lotów na Żarze jasno też określa minimalną separację od zbocza - 150m...no i tu dla kontrastu mamy Bezmiechową.

Jeśli ograniczymy się do zagadnienia wejścia na żagiel ze startu grawitacyjnego, specyfika tego starty sprawia, że zabawę rozpoczynamy w połowie wysokości zbocza, czyli to skąd i jak mocno wieje nabiera jeszcze większego znaczenia. Biorąc pod uwagę układ pozostałych pagórków w dolinie i obszarów leśnych, które zaburzają opływ powietrza nad pasmem Bezmiechowej, optymalny wydaje się wiaterek wiejący z kierunku ~200. W niedzielę i poniedziałek lataliśmy praktycznie z wiatrem południowym, a nawet minimalne odchyłki wschodnie sprawiały, że o ile starcie praktycznie urywało łeb, to już 100m niżej była cisza. W takiej sytuacji, jeśli faktycznie nie zabrało się na żagiel po pierwszym zakręcie to 2 minuty później było się na ziemi. Im później podjęło się decyzję o odejściu od zbocza do lądowania, tym mniej się miało potem wysokości do zbudowania podejścia.

Wracając od naszego latania w dwa ostatnie dni - nawet miejscowi instruktorzy mówili zgodnie, że warunki były trudne i nieprzewidywalne. Zmienny wiatr, podmuchy termiczne i zafalowanie, sprawiały, że faktycznie powietrze w tej dolince mocno się mieszało komplikując latanie. Instrukcja operacyjna lotniska w Bezmiechowej mówi, że minimalna separacja od zbocza to 50m i faktycznie tak się latało w pierwszej fazie lotu, co wymagało faktycznie czystego pilotażu i bezwględnej kontroli prędkości. Uwzględniając podmuchy, rotorki i bliskość zbocza - prędkość początkowa to 90-100km/h, co dodatkowo utrudniało efektywne wykorzystanie słabego żagla, a w praktyce wiązało się z esowaniem w strefie o długości ~500m. Lecąc z instruktorem w niedzielę, mogłem się przekonać jak ważne jest utrzymanie odpowiedniego kąta natarcia i pozycji kadłuba względem zbocza (no i oczywiście wysokości) kiedy to lecąc sobie spokojnie wzdłuż zbocza przy prędkości 90km/h wpadliśmy w uskok wiatru, co w odczuciu można zobrazować jakby nagle "zabrakło powietrza" i śmignęliśmy w dół Puchaczem jak żelazkiem. Zanim odzyskaliśmy prędkość, 40m zjadło.

Start grawitacyjny - wbrew pozorom wcale nie takie hop siup. Przy bocznej składowej wiatru, balansowanie na kółeczku i utrzymanie się na bieżni wcale nie jest łatwe. Tutaj zdecydowanie odczuwalne są różnice pomiędzy poszczególnymi typami szybowców - każdy też inaczej i przy innej prędkości nabiera chęci do lotu. W praktyce pozwalamy szybowczykowi oderwać się od pasa w momencie kiedy sam tego chce, ale istotne jest to, że musimy go potem wytrzymać przy stoku aby się odpowiednio rozpędził zanim wykonamy pierwszy zakręt... no i miniemy ostatni przegibek bo skrzydła są długie i blisko trawy.

Lądowanie - pod stok, w turbulencji, często z boczną składową, na prędkości 110-120 z wiatrem w plecy. Zasuwamy względem ziemi 130 a czasem szybciej i musimy tak przyziemić aby wjechać na przegibek i się na nim zatrzymać. Ponieważ jest on krzywy w każdą stronę, pas roboczy jest tak naprawdę wąski i sam zatrzymawszy się piraciną zaledwie kilka metrów przed wypłaszczeniem doświadczyłem nieprzyjemnego uczucia niemocy, kiedy szybowiec zaczął mi się staczać ze zbocza. Całe szczęście Karol był blisko bo kotwicy nie miałem. Cały czas ktoś musi być na dole aby "łapać" szybowce, które niedoleciały.

Na tym poprzestanę chociaż materiału mam więcej ;)

Reasumując: fajne lotnisko, fajne latanie, fajne widoczki - ale zdecydowanie twierdzę, że nie jest to łatwa awiacja i bez marginesu na błędy. Latając, jeśli w przeciągu minuty zrobi się 2-3 nawroty i nie ma się czasu na dłubanie w nosie, 10 minut lotu i ma się wrażenie jakby się latało 30 minut w Turbii. Po lądowaniu instruktor i tak "wystawi rachunek" z wyliczeniem ile zakrętów było nieprawidłowych.

Ja na pewno wrócę na Bezmiechową.

Do ekipy na miejscu: chłopaki jutro pogoda się poprawi, a w czwartek ma wiać i to wydaje się optymalnie do żagla. Powodzenia.

yacek - 2013-11-05, 22:00

No tak, zapomniałem o bardzo ważnej sprawie.

DZIŚ ŁYKU OD NAS WYJECHAŁ.

Pozdrawiamy :)

*EDYCJA*
Do wczorajszej relacji dodałem jedno zdjęcie z żagla :)

ewas - 2013-11-05, 23:53

Cytat:
kiedy to lecąc sobie spokojnie wzdłuż zbocza przy prędkości 90km/h wpadliśmy w uskok wiatru, co w odczuciu można zobrazować jakby nagle "zabrakło powietrza" i śmignęliśmy w dół Puchaczem jak żelazkiem.

... a więc czasem prawdziwe jest stwierdzenie że "wiatru zabrakło" :-D

Lyku - 2013-11-06, 07:57

Dokładnie :) Jeśli popatrzysz na zdjęcie, które dodał Jacek - pomiędzy wierzchołkiem, z którego rozpoczyna się rozbieg, a planowanym miejscem lądowania jest jedynie 120m przewyższenia, co znaczy, ze lepiej się dobrze "trzymać" powietrza i nie gubić strug.

Pozdrawiam, Łyku

yacek - 2013-11-06, 08:25

Góry oddychają. Oddają wilgoć, którą wczoraj przyjmowały od rana do cholera wie kiedy :P jak szliśmy spać koło 11-12 jeszcze padało i to dość mocno.




Właśnie dostaliśmy info od instruktora, że odprawa przełożona z 9 na 10. Kolejny leniwy poranek...

yacek - 2013-11-06, 18:27

Zgodnie z przewidywaniami, nic z tego dziś nie wyszło. Lotnisko było tak przemoczone, że nawet pomimo późniejszego przejaśnienia nie mogliśmy wykonywać lotów.
Kolejny dzień spod znaku zabijania czasu. Zaczęło się od leeeniweeeeego śniadania mistrzów:



Potem poszliśmy na umówioną odprawę. Pogadaliśmy chwilę o tym, że nie ma dziś latania, po czym przeszliśmy do najróżniejszych okołolotniczych dyskusji. Arek (szef techniczny Bezmiechowej) z Szymonem (naszym instruktorem) pokazali nam co udało im się wykopać dzień wcześniej (też nielotny) na ruinach starego hangaru:



Najróżniejsze zabawki: sworznie, drążki, tulejki, paski amelinum (;)) itp. - różne kawałki pierwszych szybowców, które latały w Polsce. Powiało historią!

Następnie zostaliśmy oprowadzeni po laboratoriach, z których korzystają mechanicy i studenci politechnik Rzeszowskiej i Warszawskiej, którzy przyjeżdżają tutaj na praktyki:





Wykorzystaliśmy jeszcze Arka, żeby opowiedział nam trochę o historii lotniska, która okazała się jednocześnie historią szybownictwa w Polsce. Super spotkanie, nie będę tutaj się rozpisywał co dokładnie było powiedziane. Żałujcie, że Was nie było :) na rzutniku obejrzeliśmy skany zdjęć, które udało się zdobyć od brytyjskiego lotnika, który w latach 30'ych przyjechał do Polski na przygodę lotniczą.



Duuuużo historii. I na koniec jeszcze kilka filmików m.in. z sylwestrowego latania na Bezmiechu.

Po spotkaniu TAAAK się ładnie przejaśniło:



Że nawet paraglajderzy zaczęli latać:



Na koniec dnia jeszcze Karol zabrał nas na przejażdżkę po lesie Jeepem. Niestety nie zdziałaliśmy za dużo z tego samego powodu, z którego nie polataliśmy - ziemia była tak mokra, że się zakopywaliśmy w błocie :)

A przed nami kolejny leniwy wieczór. Pozdro!:))



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group