To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
FORUM ASW
AEROKLUB STALOWOWOLSKI

Relacje z lotów - Setka: Krzeszów - Sandomierz

Marian - 2011-05-09, 19:59
Temat postu: Setka: Krzeszów - Sandomierz
EPST/8.05.2011/Pirat SP-3112 (Tango)

Wyłożona trasa: Turbia/Krzeszów/Sandomierz/Turbia (105,9km)

Start: 12.11

W sobotę wszystko wyglądało raczej blado. Cały dzień lało, a prognozy na niedzielę były tyleż mętne, co mało obiecujące. Tym nie mniej, zakładając jakieś bardziej optymistyczne scenariusze, ustaliliśmy z Łukaszem, że trzeba spróbować oblecieć jakąś „setkę”. Łukasz bardziej skłaniał się do lotu na wschód (Biłgoraj), a ja proponowałem najpierw Sandomierz, a potem gdzieś na południowy wschód. Wyszło, że do Krzeszowa byłoby akurat. Rano w niedzielę jedyne co było zgodne z prognozą to wiatr. Wiał mocno z południowego wschodu i stopniowo odchylał się na wschód. Poza tym chmury szurały brzuchami po trawie, a ptaki chodziły po lotnisku na piechotę. Koło 9-tej sytuacja jednak zaczęła się klarować na tyle, że wywlekliśmy sprzęt z hangaru, przygotowaliśmy wszystko jak należy (tutaj pewnie Wódz mógłby ewentualnie coś dodać od siebie :-) ) i o 11-tej karnie czekaliśmy w kwadracie na pierwszy moment do ataku. W międzyczasie uzgodniliśmy z Łukaszem małą zmianę planów – najpierw Krzeszów, potem Sandomierz. Prognozy nie obiecywały rewelacji: noszenia słabe, podstawy na 900 – 1.100, cały czas dosyć silny wiatr, do 20 km/h. W samo południe do kwadratu przykołowała holówka (nasz e-fik EME) i o 12.11 wystartowaliśmy. EP zaholował Pirata w rejon, gdzie sadząc po pojawiających się kłaczkach powinno nosić i na ok. 500 m wyczepiłem się. Noszenia były nijakie: czasami 1 – 1,5 m/s ale średnie w kilku pierwszych kominach wychodziło poniżej 0,5 m/s. Po pojawieniu się Łukasza zaczęliśmy wiercić się w okolicach lotniska szukając lepszych noszeń i rozglądając po okolicy, czy gdzieś nie pojawią się bardziej zdecydowane objawy termiki, czyli cu. Humoru nie poprawiał fakt że szybowce, które wystartowały po nas dosyć szybko wróciły na ziemię. W końcu, po wymianie poglądów na temat najlepszej opcji do oblecenia w dniu dzisiejszym, ok. 13-tej odeszliśmy na trasę. Odeszliśmy to może jednak przesada. Przez kolejne pół godziny posunęliśmy się do przody może z 10 km. Wreszcie za Niskiem zaczęły tworzyć się ładne chmurki, a pod nimi noszenia do 5 m/s co pozwoliło nam z niewielkimi podkrętkami szybko zbliżyć się do Krzeszowa i ambitnie zaatakować mniej więcej z 7 – 8 km od PZ zaczynając na ok. 1.200 m. Nim się obejrzeliśmy zaliczaliśmy punkt na mniej niż 600 m, a zanim znaleźliśmy jakieś zerko mieliśmy już (a przynajmniej ja) 400 m na wysokościomierzu, co w realiach Krzeszowa oznacza 350 nad terenem. Na pocieszenie mieliśmy również pod sobą pole wielkości naszego lotniska… Wiercąc się w jakichś słabych noszeniach wspiąłem się na jakieś 600 m i pociągnąłem pod chmurę pod którą Łukasz znalazł dwójki i trójki dające mniej więcej półtora średniego, a pod kolejną chmurą znaleźliśmy już czwórki i piątki. Gdzieś za Rudnikiem rozdzieliliśmy się: Łukasz pojechał prawym brzegiem Sanu nad Lasami Janowskimi a ja, Pana Staszka metodą „rogalową” pojechałem w lewo pod szlak, który jak się okazało doprowadził mnie praktycznie bez krążenia nad Sandomierz i dawał nawet dolot do lotniska. Po zaliczeniu Sandomierza odwinąłem się na kurs do Turbi i zacząłem zwiększać prędkość na złapanie jak najlepszego rezultatu. Po chwili jednak stwierdziłem, że mogę zostać w powietrzu trochę dłużej i nad Zbydniowem spotkałem jakąś dwójkę, która zaprowadziła mnie na 1.100, a potem 1.200 m. Kolejne półtorej godziny spędziłem na rozkoszowaniu się patrzeniem na świat z góry i dopiero po upewnieniu się, że raczej nikt mi już dzisiaj nie odbierze najdłuższego czasu lotu, wylądowałem o 16.50.

Trasa do Krzeszowa jest interesująca – łatwa nawigacyjnie (praktycznie cały czas po Sanie), do wyboru są dwa kompleksy leśne po obu stronach Sanu, więc gdzieś powinno nosić, a po drodze jest naprawdę całkiem sporo pól do lądowania :-) .

Jeśli o czymś zapomniałem, to Łukasz na pewno uzupełni :-) .

Godzina lądowania: 16.50

Obleciany dystans: 105,9 km

Anonymous - 2011-05-10, 07:58

Hmm.. co ja mogę dodać..
Gdyby to były zawody to na pewno odeszliśmy na trasę za wcześnie - w rezultacie straciliśmy dużo czasu w słabych noszeniach miedzy Turbią a Niskiem. Dodatkowo w 100% sprawdziła się dla nas teoria, że nad punktem nie nosi ( a nawet cholernie dusi).
Poza tym było fajnie.
Pzdr

Kurt von Hebel - 2011-05-10, 08:44

Panowie,

Bardzo przyjemnie czyta sie Wasze relacje. bardzo dobry pomysl był Mariana. jak nie latam to przynajemniej mogę sobie poczytać co robili inni.. przynajmniej to taka namiastka. No i oczywiście w wizualizacji bardzo pomagają pliki igc.
Zamieszczajcie więcej - bardzo pouczające.

Dziękuję i Pozdrawiam
k



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group