To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
FORUM ASW
AEROKLUB STALOWOWOLSKI

Relacje z lotów - 200-setka: Biłgoraj/Sandomierz/Janów

Marian - 2011-05-14, 22:27
Temat postu: 200-setka: Biłgoraj/Sandomierz/Janów
Na razie plik IGC. Relacja wkrótce.

m

Anonymous - 2011-05-15, 09:02

I obiecana relacja:

EPST/14.05.2011/Pirat SP-3112 (Tango)

Wyłożona trasa: Turbia/Biłgoraj/Sandomierz/Janów/Turbia (200,0 km)

Start: 12.56

W sobotę od rana prowadziłem zajęcia dla nowej podstawówki, więc zaszczyt wymyślenia trasy spadł na Łukasza. Spadł na niego również mniej szczytny obowiązek zorganizowania wszystkiego, co niezbędne dla wykonania lotu (uzbrojenie szybowców i dostarczenie ich na start, wyłożenie znaków, wklepanie trasy do mojego „lusterka” itd.). W efekcie jak skończyłem zajęcia z podstawówką to pozostało tylko sprawdzić stan szybowca przed lotem, założyć spadochron i umieścić się kabinie. Hol w średniej turbulencji. Na ok. 500 m wyczepiłem się i w średnim noszeniu 1 m/s dokręcam podstawę na ok. 1.500 m. Decydujemy się szybko odejść na trasę, z uwagi na nachodzące od wschodu górne zachmurzenie. Do Biłgoraja grzejemy ze średnią prędkością ponad 100 km/h i z rodzącymi się wątpliwościami, czy aby wyłożona trasa nie jest zbyt… krótka. Wątpliwości te (przynajmniej w moim wypadku) skutecznie rozwiał Biłgoraj, nad którym, dosyć tradycyjnie, noszenia gdzieś się zagubiły. Łukasz w miarę szybko znalazł jakąś połóweczkę, ja natomiast zleciałem na ok. 500 m i (co też staje się tradycją w tym sezonie) zanim znalazłem jakieś zerko zdążyłem upatrzyć sobie całkiem zgrabne poletko do lądowania. Wreszcie po kilku próbach chwyciłem najpierw jeden, potem drugi komin, który już dał „dwójkę”. Powiedziałem Łukaszowi, że raczej się już wybronię, co pozwoliło mu porzucić podstawę, pod którą już zaczynał zamarzać i udać się w dalszą drogę. Dalej już lecieliśmy osobno i bez wzajemnej komunikacji (Łukaszowi padł zasilacz od radia, a ja, jak się później okazało, wiercąc się w kabinie wyciszyłem swoje „łoki-toki”, więc Łukasz słyszał moje nawoływania, ale ja nie słyszałem jego odpowiedzi). Po dokręceniu na ok. 1.100 m ruszyłem w stronę szlaku, który układał się najpierw na kresce, a potem w prawo („rogalem”) od kreski. Pod szlakiem nosiło wspaniale, więc do Sandomierza doleciałem na dwóch tylko kominach, spotykając tam Łukasza, który właśnie świeżo zaliczył punkt. Po zaliczeniu punktu wróciłem pod chmurę spotkaną na dolocie do Sandomierza, dokręciłem pod nią 1.500 i pojechałem dalej w stronę Janowa lecąc w odległości ok. 5 km od kreski. Gdy na horyzoncie pojawiły się Modliborzyce stwierdziłem, że dzisiaj zapewnię sobie duży zapas tak, żeby nie mieć żadnych wątpliwości odnośnie powrotu na lotnisko znad Janowa i straciłem nieco czasu na szukanie solidnego komina. Wreszcie znalazł się odpowiedni, dzięki czemu nad Janów przyszedłem mając 1.600 m, zaliczyłem punkt i odwinąłem prosto po kresce do lotniska. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach okazało się, że moja zapobiegliwość była zbędna. Na trasie do lotniska nosiło momentami po dwa do góry przy prędkości 130 – 140 km/h, dzięki czemu w momencie mijania mety miałem jeszcze ciągle 700 m wysokości. Nad lotniskiem spotkałem Łukasza, który przyleciał nieco wcześniej, pokręciliśmy się dla zasady jeszcze jakieś pół godziny w okolicach lotniska i zlądowaliśmy nieco po 17-tej.

W sumie: trasa bardzo dobrze wybrana na te warunki, pewnie dałoby się dołożyć jeszcze z 50 km, ale generalnie pierwsza „dwusetka” w sezonie bardzo cieszy.

Godzina lądowania: 17.16

Obleciany dystans: 200,0 km

Karol Pawlicki - 2011-05-15, 09:18

Hejka.

Plik sobie obejrzałem. Bardzo ładnie wyłożona trasa i bardzo ładnie przeleciana. Duże odcinki po prostej. Sredni przeskok i doskonałość na trasie wyszła wam jak na Jantarze bez wody w średnich warunkach. Noszenia średnie na trasie 2,6 ale kominy średnio tylko 1,0 co znaczy dużo nosiło po prostej i zostało wykorzystane. Wypadałoby trochę wieksze prędkości na przeskokach trzymać no i krążyć częściej w tych lepszych kominach a żadziej w 0,3 to zaczną super prędkości wychodzić. I więcej krążyć w prawo! ma być chociaż ze 30%. Biłgoraj wtopiony na pół godziny ale bez tego błędu traska poleciana perfekcyjnie. Zaraz po punkcie miałeś 1,6 średniego przez półtora kółka i około 80 m do góry z 1000m . Zastanawiam się czemu puściłeś? Sufit w tym miejscu podniósł by śr. prędkość o co najmniej 5 do 10 km/h. No ale krążyłeś w prawo - może to ma coś do tematu? :-P Wygląda na to, że jak w końcu przywieziesz Fokę to będzie ciężko za tobą nadążyć.
A ja chorobka nie mam czasu latać. Liczyłem na chociaż parę lotów przed Zieloną ale coraz bardziej mi to wygląda na niemozliwe.
Tylko pozazdroościć.

Pozdrawiam i czekam na więcej
KP :lol:

Anonymous - 2011-05-15, 21:36

Dzięki Karol. Mam z grubsza te same wnioski. Życzę Ci jak najwięcej czasu na latanie i sukcesów w Zielonej.

Marian

Marian - 2011-05-16, 18:00

Łukasz,

No daj tę relację i IGC. Jak potem zmusimy innych do pisania o swoich wyczynach ? :-)

Marian

Lukasz Pantula - 2011-05-16, 21:14

Ojtam ojtam..
Z mojej perspektywy wyglądało to tak:
Kiedy Marian z entuzjazmem edukował młodzież w zakresie prawa lotniczego ja i reszta chłopaków tj. Paweł , Marcin, Lechu i Pan Staszek zaciągnęliśmy sprzęt na start.
Gdy minęła godzina 12:00 (wtedy to Marian miał zakończyć swój wykład) zacząłem się zastanawiać czy aby w porcie szyby nie są zbyt brudne, przez co Marian nie widzi co się dziej na niebie i beztrosko kontynuuje nauczanie. Na szczęście MC Pirat zjawił się w samą porę bo właśnie podkołował Zlin do Jantara z Panem Staszkiem w środku.
Odcinek Turbia-Bilgoraj Marian opisał wystarczająco dokładnie. Ja tylko potwierdzę, że naginaliśmy w stronę punktu z rekordową prędkością (a wiatru praktycznie nie było !)
No ale wtedy dolecieliśmy do punktu, nad którym nota bene stała ładna chmura o ciemnej podstawie. Jak się okazało noszenia nie były w niej rewelacyjne. Ja już rozpuszczony noszeniami 3-4 m/s postanowiłem ,ze nie będę się bawił w jakieś tam jedynki i odkręciłem w stronę następnego punktu. Po chwili znalazłem dwójeczkę i nawet zawołałem Mariana, żeby do mnie przyleciał bo się biedny nad tym Biłgorajem błąkał.. Niestety po paru bardzo nierównych kółkach gdzieś mi to noszenie uciekło a MC nawet go nie znalazł. Miałem już wtedy przewagi jakieś 300 m i wystarczająco blisko podstawy żeby wcelować w trójeczkę, którą znalazłem po chwili latania tam i z powrotem. W między czasie obserwowałem Piracika jak się robi coraz mniejszy i mniejszy. Marzenia o rekordowej prędkości przelotu zaczęły się rozwiewać nieproporcjonalnie szybko do wskazań wariometru Mariana, który gdzieś się zatrzymał miedzy zero a jeden. Ponieważ dobry ze mnie kolega to latałem pod podstawą (1900 m) w te i nazad czekając na upragniony okrzyk tryumfu przez walkie-talkie (np. „no wreszcie kur…a jakaś solidna dwójka”).
A że Marian też dobrym kolegą jest to zwolnił mnie z bycia dobrym kolegą i poradził, że bym sobie leciał (co uczyniłem).
Dalsze losy Pirata poznałem dopiero po lądowaniu bo ktoś wziął słaby akumulator i padło mu radio, a drugi ktoś wyciszył sobie walkie-talkie…
Gdy (z niekłamanym żalem:) porzuciłem kolegę to ruszyłem żwawo w kierunku Sandomierza. Do wysokości Stalowej Woli było w miarę ok. ale później wyglądało to bardzo marnie – same rozpadające się chmury. Za to na północ, nad poligonem- miodeczek, stały takie bambusy, że hej. W tym momencie musiałem podjąć decyzje, czy jechać rogalem (co zrobił Marian), czy próbować prosto na punkt przez słabo atrakcyjne kłaki. Wybrałem kłaki. Jak popatrzycie na plik igc to zobaczycie, że bujałem się tam w słabiutkich noszeniach. Dopiero przed samym Sandomierzem złapałem coś solidniejszego. Po zaliczeniu punktu minąłem się z Marianem (on mnie widział ja go nie) i uderzyłem w kierunku Janowa. W tym momencie wyglądało to ładnie na punkt, natomiast było jasne, że trzeba będzie dokręcić podstawę w okolicach punktu bo w rejonie lotniska się czyściło. Bez większych przygód doleciałem nad Janów na około 1100 m i… zaczęło mi się robić gorąco, bo pomimo ładnych cumulusów to cały czas mnie dusiło. Daleki byłem od wybierania pola ale w głowie zacząłem słyszeć : Modliborzyce…Modliborzyce… Na szczęście po chwili znalazłem solidną dwójeczkę i z determinacją dokręciłem prawie podstawę. Oczywiście mając ponad 500 m zapasu, podczas dolotu prawie cały czas …… nosiło:) pomimo 160 na budziku. Nad lotniskiem miałem jeszcze duuuży zapas. Po 10 min zgłosił się Marian (ostatnia rzecz jaką usłyszałem w radiu).
Po krótki wożeniu się nad lotniskiem powróciliśmy na ziemię.
Z tego lotu wyciągnąłem (już po raz drugi) naukę: LATANIE ROGALAMI SIĘ OPŁACA!!

Pzdr

Karol Pawlicki - 2011-05-17, 08:33

Modliborzyce, Modliborzyce.... :mrgreen:

Dobre! ha ha ha

Nie martw się Łukasz, Marian by po Ciebie przyjechał :-P
Jestem pewien, że nawet bez błądzenia!!!

Marian - 2011-05-17, 10:19

Jasne, że bym przyjechał bez błądzenia, a na "moim" polu jest ozimina, więc jeszcze do połowy czerwca da się tam spokojnie wylądować :-)

Łukasz - fajna relacja. Ewidentnie rośnie nam poziom :mrgreen:

Lukasz Pantula - 2011-05-17, 10:57

A... zapomniałem dodać: DL lata jak złoto :-P (sprawdziłem w niedzielę)
yacek - 2011-05-18, 18:14

Wiedziałem, że w końcu gdzieś się pochwalisz :D
PS. Panowie, super robota z tymi relacjami, popieram w 100% i mam nadzieję, że za jakiś czas sam jakąś napiszę (jak w końcu znajdę czas na latanie:) )

Kurt von Hebel - 2011-05-18, 20:43

Panowie,

Popieram, popieram. Świetne relacje, duzo mozna sie nauczyc czytajac co piszecie i analizujac IGC.
byle wiecej i jeszcze ze zdjeciami : )

Pozdrawiam
k



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group